Świadectwa wyleczeń

Lidia — Polecam!

Dzień zaczynam dwoma łyżkami grysiku orkiszowego, jedną mąki kasztanowej, łyżeczką płatków migdałowych i białej morwy, szczyptą cynamonu cejlońskiego. Takie śniadanie daje energię i siłę na około trzy godziny. Zawsze jest w domu. Nie trzeba biec po bułki i ser czy wędlinę. Orkisz to tłuste ziarno. Syci jak mięso 🙂

Obiad, kolacja — zazwyczaj wykorzystuję mąkę orkiszową. Zrobić papardelle z ricottą orzeszkami pini, migdałami, gałką muszkatołową, cynamonem żadna sztuka 🙂 Mogę to jeść codziennie, bo przepis jest pyszny, a mąka syci.

Czasem kładę kluseczki orkiszowe na gotującą się wodę. Danie przepyszne z grzybami albo na słodko.

A drobna kaszka orkiszowa, która też zawsze jest w domu to danie awaryjne, gdy nie ma czasu. Kaszka z masłem i sadzone jajka to syty i obfity obiad.

Orkisz ma tę zaletę, że daje uczucie wypełnionego żołądka, rozgrzewa i dobrze się trawi, nawet osobom uczulonym na gluten. Orkisz daje lekkość i szczupłość oraz spokojny żołądek.

Czesława — świadectwo.

Od dawna interesowałam się Św.Hildegarda i jej propozycją stylu życia i żywienia. Powodem, aby podjąć post, był czas zmiany w moim życiu tzn.decyzją o zaprzestaniu po 45 latach pracy zawodowej.

Czas postu, zdobywania wiedzy o tym, jak żyć wg zasad Św. Hildegardy był dla mnie bardzo owocny. Wiedzą dotyczącą tego, jak na co dzień się żywić i jak radzić sobie w sytuacjach chorób bardzo i pomogła w krótkim czasie uzyskać znaczna poprawę zdrowia ciała i duszy. Zaczęłam zupełnie inaczej żyć zaczynając dzień od szklanki wody z cytryną i imbirem, napar z ziół, gimnastyki, potem habermus na zmianę z kaszą orkiszową. Inne posiłki też wg książek nabytch ale i uzyskanych internetowo porad z zawsze obcymi galgatem i bertramem jako podstawa przypraw. Stosuję obecnie mieszankę z wszewłogi, mam zaplanowane dalsze terapie wg uzyskanych porad na kursie stosownie do moich dolegliwości.

Piekę chlebek i bułeczki orkiszowe, ciasteczka i ciasta, doceniam cudowny smak mąki kasztanowej stosowanej do ciasta i naleśników. Pasty warzywne, które można coraz to inne zrobić w prosty sposób na stałe są w mojej diecie. Zupy z warzyw także. Wyeliminowanie pokarmów niezdrowych wg Św.Hildegardy poprawiło mój sposób trawienia i pozbyłam się wielu przykrych dolegliwości jak wzdęcia, zgaga, zaparcia, bóle głowy, nerwowość, bezsenność.

Taka radykalna zmiana diety i stylu życia sprawiła, że dobrze śpię, nie mam dolegliwości bólowych kręgosłupa (codzienne ćwiczenia poranne), mam dużo energii i chęci do działania. Ustabilizowała mi się waga ciała (spadek). Znalazłam sobie wiele nowych pół do działania zgodnego z tym, co lubię. A znajomi mówią, że wyglądam tak, jakby mi lat ubyło. Po tym poście i kursie życie moje stało się radosne i ciekawe i pełne wyzwań.

Krystyna — świadectwo. Jak dieta orkiszowo- warzywna i post wg zaleceń Św. Hildegardy pomagają mi dbać o zdrowie i samopoczucie-świadectwo.

Moje spotkanie ze Św. Hildegardą było „przypadkowe”, choć wiemy, że w życiu nic nie jest dziełem przypadku. Uczestniczyłam wtedy (dwa lata temu) w rekolekcjach i kilkukrotnie usłyszałam od różnych osób z nich korzystających, że są w Polsce organizowane wyjątkowe rekolekcje z postem Św. Hildegardy i że koniecznie muszę w nich uczestniczyć. Niewiele wiedziałam wtedy o spuściźnie Mniszki, ale zainteresowałam się tematem na tyle, że wkrótce zapisałam się na zajęcia Studium Nauk Św. Hildegardy i w tym roku w czerwcu po czterech semestrach nauki na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu uzyskałam tytuł Specjalisty Nauk Św. Hildegardy II stopnia. Stopniowe zgłębianie bogactwa myśli tej Świętej zbiegło się z przeżywaniem żałoby po stracie męża. To był bardzo trudny czas a Św. Hildegarda stała się wyzwaniem, które pochłonęło mnie na tyle, że mogłam choć na chwilę oderwać myśli, emocje i uczucia od Straty, którą poniosłam. Hildegarda dała ukojenie skołatanej duszy i zmęczonemu wyczerpanemu sercu. Krok po kroku, z ciekawością dziecka zaczęłam wdrażać do swego życia Jej złote zasady życia i teraz mocno pilnuję, by równoważyć czas snu i czas aktywności i we wszystkim mieć właściwą miarę, czyli mensurę. Brakowało mi tego wcześniej- zwłaszcza bezsenne noce były moją zmorą.

Nauk Św. Hildegardy nie można sprowadzić tylko do orkiszu i diety, o której najczęściej myślimy, że jest określonym w czasie sposobem odżywiania. Że ma początek i że kiedyś się skończy. Nic mylnego. Hildegarda to coś więcej — to styl życia, to powrót do równowagi i do harmonii.

Doświadczenie z programem odżywiania się wg zaleceń Świętej Benedyktynki rozpoczęłam od oczyszczenia organizmu miodem gruszkowo-ziołowym. Miałam wtedy tyle entuzjazmu w sobie, że nie przeszkadzał mi jego specyficzny , dotąd nieznany smak. Ponieważ jestem taką „Zosią-samosią” to miód zrobiłam z własnych gruszek i z miodu od przyjaciół a zioła dokupiłam. Ta złota kuracja, bo tak ją określa sama Hildegarda fantastycznie wpłynęła na mój układ trawienny. Poczułam, że moje jelita „odgazowały się”. Ta kuracja jest wstępem do stosowania diety orkiszowo-warzywnej czy postu i nie należy jej omijać. Miód gruszkowo-ziołowy stosuję dwa razy w roku, wiosną i jesienią. A od maja do października piję w dawkach zalecanych przez Świętą wino piołunowe, samodzielnie przygotowywane. Moja wątroba i jelita dziękują mi za taką troskę. A do goryczy piołunu naprawdę można się przyzwyczaić. Moje śniadanie to zazwyczaj habermus, czyli orkiszowianka z dodatkami. To jest moje odkrycie kulinarne- jak tak przepyszną potrawę można sporządzić w prosty sposób i w bardzo krótkim czasie. Wiadomo, każda chwila spędzona wczesnym rankiem w łóżku jest tak cenna, nikt nie lubi wstawać o świcie. To poranne przeciąganie się, kolejne drzemki w telefonie skracają nam czas do wyjścia do pracy. I zaczyna się gonitwa pomiędzy kuchnią a łazienką. I dlatego habermus jest tak idealną potrawą dla porannych leniuchów. Ja przed poranną toaletą wsypuję do litrowego garnuszka 3 kopiate łyżki płatków orkiszowych i zalewam zimną wodą- ok. 1,5 szklanki. Zostawiam na małym ogniu i pędzę do łazienki. To wystarczający czas, by orkiszowianka zagotowała się. Trzeba jeszcze podgotować ok. 5 minut, można wkroić surowe jabłko czy gruszkę, albo dodać odrobinę suszonych owoców (daktyle, rodzynki czy żurawinę). Ale ostrożnie — im więcej, tym bardziej kalorycznie. Koniecznie trzeba doprawić cynamonem cejlońskim, można imbirem w proszku i goździkami. Zamieszam tę miksturę i wlewam jeszcze dosyć rzadką do półlitrowego termosu z szerokim wlotem. Zakręcam wieczko i zabieram z sobą do pracy. Takie „hildegardowe” śniadanko zjadam ok. 11.00. Płatki orkiszowe dogotowują się w termosie i gęstnieją.

Są tak pyszne i ciepłe, zgodnie ze wskazaniami Świętej Hildegardy. Piernikowo- cynamonowy zapach roznosi się po całym moim biurze. Pamiętam jeszcze o dodaniu kilku migdałów- na lepszą koncentrację i nastrój. Trzeba pamiętać, że migdały nie mogą być gotowane w habermusie, bo mają wtedy za dużo substancji toksycznych. Ale gdy potrawa trochę ostygnie to nie ma ku temu przeszkód. Warto też na wstępie procesu przygotowania tego śniadania wsypać ok. płaskiej łyżki babki płesznik. Ona świetnie zagęści potrawę i spowoduje, że uczucie sytości będzie się utrzymywało przez co najmniej cztery godziny, dzięki czemu nie pojawi się pokusa podjadania. Orkiszowianka podnosi też nastrój i mam więcej energii. I ….bardzo uzależnia, w pozytywnym znaczeniu i się nie nudzi. Mogę ją jeść codziennie! Nieraz myślę- „jak mogłam wcześniej żyć bez niej?”

Zgodnie z zaleceniami Świętej Benedyktynki orkisz w różnych produktach na stałe zagościł na moim talerzu. A kasza orkiszowa z warzywami sezonowymi jest fenomenalna. Żeby skrócić czas jej gotowania, zawsze zalewam porcję kaszy zimną wodą, ok. centymetr więcej ponad powierzchnię kaszy i zostawiam na kilka godzin. Jeśli kaszę chcę gotować po południu to namaczam ją rano. Dzięki takiemu zabiegowi gotuje się ona bardzo szybko, w tej samej wodzie , co się moczyła. Dodatkiem do niej mogą być oddzielnie uduszone warzywa sezonowe w postaci jarzynowego gulaszu, zawsze przyprawionego galantem i bertramem (do orkiszowianki też dodaję te przyprawy), albo warzywa na parze. Świeży koperek, szczypiorek czy nać pietruszki podkręcą smak. Nadmiar kaszy zabezpieczam w lodówce i wykorzystuję kolejnego dnia, również w postaci na zimno, jako dodatek do sałaty. Z kaszy przygotowuję także farsz do warzywnych gołąbków. Odkąd jem regularnie kaszę czuję się lżejsza, obwody w pasie zmalały a energia czasem mnie „rozsadza”. Nie jestem ospała, nie mam wilczych napadów głodu a moje orkiszowe kaszotta są naprawdę urozmaicone. Nie lubię się nudzić w kuchni i nieustannie odkrywam nowe smaki i niecodzienne połączenia produktów. Dlatego uważam, że styl odżywiania jaki proponuje Święta jest sposobem na wyzbycie się wszechobecnych trucizn z marketów i zastąpienia ich ciepłym, ogrzewającym ciało i duszę orkiszem. To naprawdę działa ! Efekty pojawiają się już po kilku dniach. Przy drażliwości jelit moja przyjaciółka dzięki moim sugestiom i zmianie sposobu odżywiania na „hidegardowy” zrezygnowała (po konsultacji z lekarzem) z przyjmowania leków i pozbyła się na zawsze dolegliwości jelitowych. A wcześniej leczyła się ponad trzy lata. Wystarczyło wyeliminowanie zbóż i zastąpienie ich orkiszem , oczywiście ze sprawdzonego źródła, prastarej odmiany, a nie ze spożywczych dyskontów.

Poza orkiszem w postaci ziaren na moim talerzu często pojawia się makaron z jasnej albo z ciemnej mąki orkiszowej. Gotuje się szybko, jest smaczny i syty. Jeśli zjadam miskę makaronu z warzywami na ciepło do godziny 17.00 to naprawdę nie mam potrzeby jedzenia kolacji. Bonusem jest mój dobry sen, lekki żołądek i satysfakcja, że zmieściłam się w spódnicę, która jeszcze pół roku temu byłą bardzo mocno opięta. Bez rygorów, jakie niosą z sobą diety redukcyjne, tzw. odchudzające, bez ograniczeń w ilości jedzenia schudłam, nie wiem nawet kiedy, kilka kilogramów. Codziennie uzupełniam moją dietę herbatą z kopru włoskiego. Nie kupuję kopru w torebkach tylko szukam w sklepach kopru w ziarnach. Dlaczego? M.in. z tego powodu, że najwięcej aromatu i zdrowotnych właściwości można uzyskać z kopru gotowanego, a nie zaparzanego. Czubatą łyżeczkę ziaren zalewam szklanką wody i zagotowuję w małym kubku, potem jeszcze gotuję ok. 3 minut i zostawiam pod przykryciem, żeby herbata „naciągnęła”.

Do orkiszowych dań szukam nieoczywistych warzywnych połączeń. W moim ogrodzie przydomowym jest też „hildegardowo”, więc mam nieprzebrane źródło witamin i minerałów. Wiosną korzystam z młodych pędów chmielu, które przysmażone na maśle klarowanym z czosnkiem niedźwiedzim i podane z kaszą orkiszową stanowią prawdziwe królewskie danie. Albo podagrycznik, który wspaniale smakuje z zieloną sałatą i dressingiem na bazie oliwy z oliwek i octu winnego- w moim przypadku też własnej produkcji. Przykłady moich kulinarnych podróży z orkiszem w roli głównej można mnożyć i przytaczać. Ale najważniejsze jest to, że moja przygoda ze Św. Hildegardą to nie jednorazowy epizod, to już styl życia; szerzej otwarte oczy na piękno i bogactwo świata roślin i wdzięczność Panu Bogu za wszystkich, którzy zgłębiają nauki Świętej, popularyzują Jej dorobek i zachęcają innych do poszukiwań.

Oby jak najwięcej osób poznało i ukochało tą Świętą.

Ze świętą Hildegardą czuję ogromną więź już od kilku a może nawet kilkunastu lat. Moje pierwsze spotkanie z Jej medycyną miało miejsce podczas jednego z wykładów. Od tamtej pory pogłębiam moją wiedzę związaną z medycyną Świętej Hildegardy poprzez książki i wykłady. W mojej kuchni dla całej rodziny stosuję tylko orkisz, używam polecanych przypraw oraz regularnie oczyszczam swój organizm poprzez post. Wyznaję zasadę, że jedzenie jest moim lekarstwem. Moja rodzina od lat nie potrzebuje lekarzy. Moja tarczyca dzięki zdrowej diecie, systematycznej kuracji nalewką z języcznika, kryształowi górskiemu oraz kremowi z fiołka jest w dobrej formie bez jakichkolwiek farmaceutyków. Również alergia na pyłki traw przestała mi utrudniać życie odkąd oczyszczam organizm miodem gruszkowym i stosuję nalewkę z piołunu od maja do października. Udało mi się również uzyskać wewnętrzny spokój i harmonię. Nie rozstaję się z bransoletką z chalcedonu oraz gaszonym winkiem, szczególnie w porze jesiennej, zdecydowanie bardziej depresyjnie. Oddałam swoje zdrowie i zdrowie moich bliskich św Hildegardzie. To Ona jet naszym lekarzem. W ubiegłym roku miałam łaskę oddania czci relikwią świętej Hildegardy i nawiedzenia miejsca jej szczególnego kultu w Bingen nad Renem.

Bogu niech będą dzięki za świętą Hildegardę i łaski jakie dzieją się dzięki Niej w moim życiu i życiu moich bliskich!!!

Seniorka z pasjami - świadectwo.

Bóg, który jest nad wszystko i we wszystkim wywyższony, niech mnie w swojej chwale nie odrzuca lecz w swym błogosławieństwie niech mnie zachowa, utwierdza i umacnia. Amen.

Pierwszy post w/g zaleceń św. Hildegardy odbyłam rok temu w marcu. Od lat byłam zafascynowana naukami św. Hildegardy, mojej patronki zawodowej. Jednak dopiero po przejściu na emeryturę, uczestnictwie w kursie o naukach św. Hildegardy i odwiedzaniu stron internetowych poświęconych naukom świętej podjęłam decyzję o poście. Ułatwił mi to czas Wielkiego Postu i utworzenie grupy Post zdrowotny św. Hildegardy, w której jestem i cały czas korzystam z informacji.

A mój pierwszy post? Pamiętam drugi i trzeci dzień, bo miałam bardzo silne bóle głowy, ale udało się przetrwać z grupą. Ponieważ przygotowywałam się do niego, prawie wszystko robiłam zgodnie z zaleceniami. Poczułam się dużo lepiej, ale nie osiągnęłam rezultatów o jakich marzyłam. Ważyłam 85kg. i sukienki dalej musiały wisieć w szafie. Jednak doświadczyłam przemiany myślenia, zwróciłam oczy do wnętrza i duszy. Myślę, że wieczorne medytacje z Panią Bożeną dały siłę powrotu do harmonii. Momentem przełomowym stał się wyjazd nad morze z postem Daniela. Też nie było spektakularnych rezultatów 2 kg, ale już stosowałam przyprawy, masaże, a przede wszystkim nabierałam mocy z czterech żywiołów. Kocham przyrodę i zwierzęta, więc Viriditas było przyjemnością. Zaczęłam żyć stosując dietę św. Hildegardy. Świadomie zrezygnowałam z wieprzowiny, pora, śliwek. Dzień zaczynałam od dobrych myśli, modlitwy, spaceru i oczywiście habermusa. Po roku ważyłam 75 kg. Kolejny post, już bardzo świadomy. Z miodem gruszkowym, nalewką piołunową, wodą z kryształem, jaspisem i.t.d. Codzienne spacery kilka kilometrów, zachwyt codziennością, słońcem, deszczem, kwiatami i wdzięczność za to wszystko. Była też muzyka i śpiew. Dzisiaj mam skończone 65 lat i podobną wagę. Jestem pogodną, życzliwą seniorką z pasjami

Marta, lat 33 - świadectwo

Na post św. Hildegardy trafiłam trochę przypadkiem. Szukałam ciekawych rekolekcji w okresie wakacyjnym, a że od dłuższego czasu leczyłam się m.in. na chore jelita wiedziałam jak ważne jest nie tylko zdrowe odżywianie, ale również zdrowie fizyczne i duchowe. Byłam zachwycona koncepcją rekolekcji dla ciała i ducha i zaczęłam więcej czytać o poście i diecie św. Hildegardy.

Nie czułam się na siłach rozpocząć ścisłą dietę, a jednocześnie nie mogłam wybrać typowej diety orkiszowo-warzywnej z uwagi na nietolerancje glutenu/celiakie, którą wykryto u mnie kilka miesięcy wcześniej. Było mi przykro, bo czułam, że to cale doświadczenie jest mi jakoś przeznaczone. Trochę było mi głupio napisać do organizatorów i zapytać o opcje „bezglutenową” skoro dieta opiera się na fenomenie orkiszu. Poza tym już nie raz spotkałam się z komentarzami dotyczącymi „wymyślania” i „mody". Po kilku dniach bicia się z myślami — napisałam. Ku mojemu zaskoczeniu ksiądz odpisał, że jak najbardziej mogę przyjechać na taki post z kaszą. Byłam przeszczęśliwa.

Wspominam o tym, ponieważ czasami odrzucamy jakieś możliwości, które wierzymy, że są dla nas dobre, ale lęk, że sobie nie poradzimy, albo racjonalizowanie, że „to nie dla mnie bo mam tyle schorzeń” zwycięża. Mnie się udało i to na pewno z Bożą pomocą. Jako ciekawostka dodam tylko, że na trzy dni przed rozpoczęciem rekolekcji miałam okropne bóle głowy, pękł mi ząb i tak mnie połamało, że nie mogłam spać w nocy. Umysł podpowiadał mi, żeby zrezygnować, ale mnie to tylko utwierdziło w tym, że muszę tam pojechać.

Całe doświadczenie rekolekcji mnie urzekło. Wykłady chłonęłam jak gąbka, jedzenie mi bardzo smakowało, a aktywność fizyczna była przyjemna dla ciała. Zrozumiałam znaczenie słów, że pokarm powinien być lekarstwem. Podczas tego tygodnia ani razu nie zabolał mnie żołądek. Brak bólu okazał się nie tylko możliwy, ale uwolnił też dużo więcej siły i radości z życia. Rekomendacje zrobienia lewatywy czy upustu krwi, kiedyś by spowodowały zapalenie się czerwonej lampki, żeby uciekać, a ja bez zastanawiania się podjęłam decyzje, że to zrobie bo czułam, że mi to pomoże.

Organizatorzy i goście byli mili i wspierający. Wykłady były ciekawe, możliwość uczestniczenia w codziennej Mszy świętej wzmacniała, poranna gimnastyka powodowała uśmiech na twarzy, a fakt, ze nie jestem w tym sama tylko są wokół mnie ludzie o podobnych wartościach i zmagają się z podobnymi trudnościami będąc na diecie — pokrzepiające.

Do domu wróciłam z postanowieniem pracy nad cnotami, wstrzemięźliwością od podjadania i zdyscyplinowaniem do pracy z ciałem. Jem tylko ciepłe posiłki, zawsze używam rekomendowanych przez św. Hildegardę przypraw takich jak bertram, galgant czy cynamon. Z umiarem staram się jeść migdały i kasztany. Codziennie rano parzę sobie dzbanek kopru włoskiego do termosu. Nie stosuje trucizn kuchennych i kupuje wysokiej jakości produkty. Szczotkuję się zaraz po wstaniu, ćwiczę i spaceruje oraz pije nalewki rekomendowane przez Panią doktor.

Jakie dostrzegam efekty i korzyści? Przede wszystkim nie boli mnie żołądek. A jeśli już do tego dojdzie, to zazwyczaj wiem jaki błąd dietetyczny to spowodował. Na pewno mam więcej siły i chęci do życia, a na inne choroby i dolegliwości które mi doskwierają patrzę jak na szanse od Boga i motywacje, żeby zmienić mój dotychczasowy styl życia, ale i duchowe wady, które doprowadziły mnie do tego stanu. Wiem, że z Bożą pomocą jestem w stanie wiele poprawić i uzdrowić. Jestem przekonana, że jedną z łask której doświadczyłam, a w czasie postu została mocno wzmocniona to wstrzemięźliwość od produktów które mi nie służą tj. Gluten, nabiał, cukier, wieprzowina czy surowe owoce i warzywa. Jestem z siebie dumna i wiem, że to tylko dzięki Bożej pomocy. Przed diagnozą celiakii jadłam głównie kanapki, makarony czy pizze i nie wyobrażałam sobie innego jedzenia. Przeszłam ogromną przemianę i jestem już w miejscu, gdzie moje kubki smakowe się totalnie zmieniły, a zdrowe posiłki mi smakują i nie wybrzydzam. Mój poziom cholesterolu przy jednoczesnej niedowadze w kwietniu wynosił 345 mg/dl a po rekolekcjach pod koniec lipca, po upuście krwi, regularnym stosowaniu dyptamu i babki płesznik, po niecałych dwóch miesiącach spadł mi do 235 mg/dl. Uważam, że to niesamowity wynik jaki mogłam osiągnęłam bez leków.

Bardzo chciałabym kiedyś wypróbować orkisz św. Hildegardy, ale wiem, że najpierw muszę wyleczyć jelita, żeby zminimalizować potencjalną reakcję alergiczną organizmu. Cały czas uczę się cierpliwości.

Jeszcze raz z serca dziękuję organizatorom a św. Hildegardzie, że pojawiła się w moim życiu i towarzyszy mi każdego dnia.

Stosowanie przypraw św. Hildegardy

Zasadami życia wg Świętej Hildegardy zainteresowałam sie 5 lat temu. Od tego czasu "studiuję" książkę "Leki z Bożej Apteki" oraz dogłębnie czytam artykuły i przepisy z miesięcznika "Tak Rodzinie" poświęcone zasadom życia wg Świętej Hildegardy, przyprawom i potrawom wg jej przepisów. Udało mi się również wygrać nagrodę za rozwiązanie krzyżówki z "Tak Rodzinie" w postaci książki "Żołądek i choroby jelit". Ogromnie się z niej ucieszyłam bo wzbogaciła moją wiedzę z zakresu odżywiania zgodnego ze wskazówkami Świętej.

Największym sukcesem jaki osiągnęłam stosując się do zasad Hildegardy i korzystając w kuchni z przypraw przez nią polecanych jak bertram, pelargonia czy galgant, jest wyleczenie się całkowite z choroby zapalenia zatok, która cyklicznie dopadała mnie trzy razy w roku. Własnie niechęć do zażywania antybiotyków niezbędnych każdorazowo przy tej chorobie spowodowała, że zainteresowałam się kuchnią Św. Hildegardy i jej filozofią życia. Co robić i jak żyć aby nie chorować... - to były pytania, które sobie zadawałam. Połączenie zasad Świętej Hildegardy z filozofią kuchni pięciu przemian dało efekt całkowitego wyleczenia zapalenia zatok.

Kolejną ważną odczuwalną zmianą w życiu jaką zawdzięczam podążaniu za Hildegardą jest wzmocnienie odporności mojej i mojej Rodziny - prawie w ogóle nie chorujemy! Udaje nam się bez większych problemów przejść przez okres jesienno -zimowy podczas, gdy mnóstwo osób dookoła dopada grypa bądź inne choroby tego okresu.

Choć z niektórymi wskazówkami Świętej Hildegardy w kuchni jest mi trudno się pogodzić, jak np. odrzucenie truskawek czy śliwek, to skutecznie usunęłam z kuchni por, który ma niekorzystne soki jak podaje Święta. Świetnie można go zastąpić cebulą. Joanna S. Gdańsk

Asia — świadectwo.

Mam na imię Asia, chciałabym się podzielić swoim świadectwem z rekolekcji i postu. W sierpniu tego roku napisała do mnie koleżanka Gosia (która zapłaciła za mnie) czy pojadę z nią na rekolekcje z postem, bardzo się ucieszyłam, bo było to moje marzenie od lat, porozmawiałam z mężem co o tym sądzi, ponieważ jestem mamą 4 synów i w domu wiele obowiązków, dostałam zgodę, chcąc się zapisać okazało się, że jest lista rezerwowa, poszłam to jeszcze przemodlić...i słowo na ten dzień było z ks. Ozeasza i uderzyły mnie słowa "i wyprowadzę ją na pustynię i będę mówił do jej serca" ...pomyślałam tak Panie Ty mówisz do mnie...okazało się, że zwolniło się miejsce i tak oto znalazłyśmy się w Otwocku. Czas tych rekolekcji był dla mnie czasem łaski, od lat stosuję produkty Hildegardy — mąka i przyprawy zawsze są w mojej kuchni, ten czas jednak był czasem poznania Hildegardy już nie od kuchni (choć wiele cennych informacji mogłam uzyskać i natychmiast po przyjeździe zastosować), ale od serca... mogłam ją lepiej poznać i z nią się zaprzyjaźnić.

Ten wyjazd spowodował, że zwolniłam, wróciłam bardziej radosna, pełna nadziei i na pewno zdrowsza psychicznie i fizycznie. Jestem szczęśliwa, że mogłam być i czułam się bardzo zaopiekowana pod okiem prawdziwych specjalistów. Jestem wdzięczna za każdą mszę świętą i prawdziwą ucztę dla ciała i ducha, mogłam na miejscu dokupić produkty, aby po powrocie zrobić mus gruszkowo-ziołowy i oczyścić jelita, który już jem z każdym dniem czuję się lepiej i zdrowiej. Mam nadzieję, że znów uda się przyjechać, znów żyje prawdziwie i świadomie.

Wojtek, 48 lat

Wypróbowałem 7 dniowy post zdrowotny wg zasad św. Hildegardy jako uczestnik grupy on-line. Zależało mi, aby schudnąć oraz obniżyć cholesterol i cukier, gdyż miałem już zalecenie od lekarza wprowadzenia leku.

Dodatkowo obawiałem się postu, że będę źle się czuć z głodu, który wywołuje u mnie ból głowy i drżenie rąk; jak dotąd nigdy nie rezygnowałem z chleba, mięsa czy nabiału, codziennie jadłem tabliczkę gorzkiej czekolady, a co dopiero jeść minimalne porcje orkiszu i warzyw!

Efekty miło mnie zaskoczyły. Osłabiony i głodny czułem się tylko przez pierwsze 3 dni diety odkwaszającej – przygotowującej do postu. Sam post wspominam dobrze i spokojnie. Posiłki były smaczne i w krótkim czasie zaczęły być sycące. Bardzo smakował mi mus gruszkowy z wszewłogą górską, a także kasza orkiszowa i aromatyczne przyprawy na bazie galgantu, bertramu, cynamonu, kopru włoskiego, dyptamu, etc.

Co drugi dzień piłem piołun, a także różne zioła wspierające detoks. Przyzwyczaiłem się do diety orkiszowo-warzywnej i w sumie do mięsa w minimalnej ilości wróciłem dopiero po 3 tygodniach. W rezultacie obniżyłem cholesterol (z 300 do 216) oraz znormalizowałem poziom glukozy. Zmniejszyła się też ilość śluzu w zatokach i zmieściłem się w jeansy sprzed pandemii, bo schudłem blisko 5 kg. Dowiedziałem się naprawdę wiele o zdrowej diecie i ziołach, co stosuję teraz w planowaniu posiłków.

Kuracja nalewką piołunową (z listów pacjentów przesłanych do Pana Poscha)

„Po przeprowadzeniu drugiej kuracji, chciałam się podzielić moimi obserwacjami. Kuracja ta przebiegała zgodnie z przypisywanymi jej zasadami. Moje miesiączki stały się regularne, a ostatnio stawały się coraz rzadsze, lekarz stwierdził, że przy 42 latach nie ma się na to już wpływu. Mgła, która wcześniej pokazała się przed moimi oczami znikła.”

Sylwia, 44 lata

Za mną 7 dniowy post orkiszowo-warzywny wg zasad św. Hildegardy. Przez 7 dni „przed" i „po" poście zastosowałam dietę alkalizującą i małą ilością białka po treningach. Dobierając zioła postawiłam akcent na oczyszczenie wątroby, bo moim celem było poprawienie lipidogramu. Stosowałam zioła St. Hildegard Posch: mus gruszkowy z wszewłogą górską, napój piołunowy, do orkiszanki wybrałam ze względu na skład Biolex i Sivesan, a do gotowania mieszankę Kochgewürz. Oczywiście nie zabrakło babki płesznik, mąki kasztanowej oraz ziół wspierających detoks: nagietek, rumianek, ziele fiołka trójbarwnego, liść pokrzywy, korzeń mniszka, ziele czystka, mieszanka na oczyszczenie wątroby.

Efekty sprawdziłam morfologią krwi i rezultat bardzo mi się podoba! Cholesterol obniżył się i jest w normie pierwszy raz od „nastu" lat (całkowity z 239 do 179, LDL z 158 do 108, triglicerydy z 100 do 59). Obniżyło się też ALT i kwas moczowy. Wysmuklałam o 3 kg. Z perspektywy wytrwanie 3 tygodni bez kawy, mięsa, nabiału czy chleba nie było bolesne, bo orkisz i warzywa z dodatkami (olej dyniowy, orzechy, etc) naprawdę przyjemnie sycą i dają wystarczająco dużo energii.

Kuracja nalewką piołunową (z listów pacjentów przesłanych do Pana Poscha)

„Wynikiem kuracji wiosennej jest to, że jestem nią bezgranicznie zachwycona. Moje samopoczucie poprawia się z miesiąca na miesiąc. Czuję się świeżo, mam dużo siły, już dawno nie czułam się tak dobrze, mimo moich 82 lat, które będę kończyła za parę tygodni.

Najbardziej cieszy mnie, że stan ten spowodował to, że wszystkie przepisane przez mojego lekarza lekarstwa odstawiłam, jedno po drugim, te na serce, ciśnienie, krążenie krwi….”

Uzdrowienie myślenia

Spotkałam po raz pierwszy św. Hildegardę w gazetce o ekologicznej uprawie roślin u mojego dziadka, gdy miałam 19 lat. „Spotkałam”, gdyż jej imię i jej krótki opis jako siostry benedyktynki – mistrzyni ziołolecznictwa zapamiętałam bardzo dobrze i łaknęłam wiedzy na temat tej tajemniczej postaci, o której nigdy wcześniej nie usłyszałam. Byłam wtedy świeżo przyjętą studentką zielarstwa i terapii roślinnych.

Podczas zajęć na uczelni szczególnie słuchałam historycznych wykładów o uczonych i wpływowych osobach, ale większość informacji odnosiła się do zakonników, benedyktynów. W temacie Hildegardy padało samo jej imię, które wciąż było dla mnie zagadką. Z upływem czasu wyszukiwałam wiadomości na jej temat w Internecie, następnie w bibliotece, co przybliżyło mi temat. Kobieta – majstersztyk. Lekarka, poetka, autorka, kompozytorka, pisarka, mediatorka, terapeutka. Wykształcona płeć piękna w męskim świecie, gdzie głównie to mężczyźni mogli rozporządzać sprawami tego świata. Cud znad Renu. Oczarowana postacią, równocześnie bliskością moich poglądów, czytałam coraz więcej i więcej. Szukałam i odnajdywałam.

Wiele zmieniła w moim życiu „Physica” i „Causae et curae”. Żartobliwie udzielałam rad koleżankom i kolegom na rozmaite dolegliwości wedle hildegardiańskich zapisów. W menu wprowadzałam produkty i rośliny, które działają korzystnie na organizm. Jakże odważne były moje eksperymenty ziołowe na sobie, gdy chorowałam! Postać Hildegardy przypominała mi, że postęp lubi doświadczenie i że zapewne na takiej drodze w którymś z etapów kształtowała się nauka.

Razem z Hildegardą jeździłam na konferencje naukowe, publikowałam postery na temat jej specyfików. Chciałam ukazać aktualność jej tez ludziom. Od tego się zaczęło. Pięknie wspominam ten czas. Następnie bardzo bliskie stało się dla mnie twierdzenie „W zdrowym ciele – zdrowy duch”. I na odwrót - zgodnie z postulatami podkreślanymi u Świętej, znaczenia nabierało, że człowiek (jako dusza) i materia oddziałują na siebie wzajemnie. Zmieniło się moje podejście do doboru diety, a także do zainteresowania wartością pokarmów i ziół. Zauważyłam istotę jakości pożywienia i wpływu odżywiania na ludzkie ciało. Studiowanie hildegardowych dzieł pozwoliło mi spojrzeć na rośliny lecznicze z nieco innej perspektywy. Każda roślina, która rośnie na Ziemi ma swój charakter. Każdy organizm żywy ma swój wyjątkowy charakter – w tym przekonaniu utwierdziły mnie poznane zapisy świętej.

Bardzo interesujące jest, w jaki subtelny sposób Hildegarda przedstawia porządek świata. Dla mnie, osobiście – moje życie „z” Hildegardą jest zachętą do zagłębiania się w swoje wnętrze oraz do formowania osobowości. Warto kształtować cnoty i pracować nad swoim podejściem do świata, drugiego człowieka, Boga, otoczenia. To ogromna lekcja, iż istnieje więcej niż jesteśmy dostrzec ludzkim okiem, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie codzienność nierzadko wysycona jest rozmaitymi bodźcami na nasze zmysły.

Święta Hildegarda stała się moją inspiracją. Moim autorytetem. Jest ze mną już 7. rok. I nawet jeżeli do tłumaczeń i przekładów dzieł św. Hildegardy mogły wkraść się błędy, a teksty mogłyby nie oddawać pierwowzoru to czuję uznanie wobec tej pięknej sylwetki człowieka...kobiety, która miała odwagę i światłość.

Hildegarda zmieniła w moim życiu wszystko. Weszłam dzięki niej na drogę nieznaną, drogę pełną dzikich roślin, ścieżkę życiową zdrowia w pełnym wymiarze, wytyczoną przez Boga. I choćbym się gubiła czy zbaczała z trasy to pamiętam o celu tej drogi.
Magdalena K., Wohyń

Kuracja nalewką piołunową (z listów pacjentów przesłanych do Pana Poscha)

„Moja 70-letnia matka nie ma żadnych dolegliwości po przeprowadzeniu tej kuracji. Wcześniej miała zawsze problemy z wątrobą, żółcią i tarczycą. Oprócz tego ma w tej chwili tak dużo energii, że stan ten jest to już prawie niepokojącym.”

Kuracja nalewką piołunową (z listów pacjentów przesłanych do Pana Poscha)

„Jestem bardzo zadowolona z podanej przez pana recepty na „kurację wiosenną” pomimo to, że nie dawała początkowo spodziewanych rezultatów. Powoli zaobserwowałam poprawę. Byłam w depresji i nie miałam chęci do życia ani do pracy.

W tej chwili czuję się wspaniale i mam dużo energii. Moja siostra dziwi się, skąd biorę te siły i co mnie tak odmieniło. Po wyjaśnieniu powiedziała do mnie, że zrobi sobie tę kurację na następny rok…"

Małopłytkowość

Św. Hildegarda wywarła na mnie wielki wpływ. Moje życie diametralnie się zmieniło i ciągle ten proces trwa, pod względem duchowym jak i fizycznym. Niedługo po urodzeniu w 1996r. na moim ciele zaczęły pojawiać się samoczynnie sińce. I tu zaczęła się moja przygoda z lekarzami byłem odsyłany z jednego szpitala do drugiego. W tamtym czasie medycyna nie była tak dobrze rozwinięta jak dziś i po wielu badaniach zdiagnozowano u mnie małopłytkowość samoistną. Płytki krwi utrzymywały się u mnie na poziomie 40 tys/μl w najgorszym przypadku posiadałem tylko 6 tys/μl . Wiele dni spędzonych w szpitalach, wiele metod leczenia, które dawały tylko okresowy wzrost ilości płytek krwi. Skutkowało to tym, że byłem wypuszczany ze szpitala i po jakimś czasie do niego znowu wracałem.

Po wielu latach badań lekarze, dawali nadzieję tylko w usunięciu śledziony, która według nich była przyczyną całej choroby. Zostałem przygotowywany do zabiegu, dodatkowo zaszczepiony podwójnymi dawkami, aby nabyć odporność. Cała dokumentacja już wysłana do Warszawy gdzie miał odbyć się zabieg. Lecz przed zabiegiem rodzice świadomi, że może to skutkować zakrzepicą, słabą odpornością i przyjmowaniem leków do końca życia wycofali zgodę. Od tamtej pory nie wróciłem już do szpitala. Zacząłem być leczony mało rozpowszechnioną medycyną niekonwencjonalną z niewielkimi rezultatami. Zostałem powierzony Matce Bożej i szedłem przez życie z tą chorobą w okresach niskiej odporności szczególnie ostrożny.

Do roku 2015 gdy w czasie studiów byłem przed ciężkimi egzaminami i wpisałem w wyszukiwarkę modlitwa do Ducha Świętego pierwszy wybór modlitwa świętej Hildegardy.„O ogniu Ducha Pocieszyciela. O życie życia wszelkiego stworzenia,...” ta modlitwa była dla mnie bardzo wymowna, wzbudziła moją chęć poznania tej świętej. Jeszcze tego samego dnia postanowiłem rozpocząć nowennę do św. Hildegardy. Zacząłem wgłębiać się w medycynę świętej i praktykować ją. Jeszcze w tym samym roku zrobiłem badania krwi i ku mojemu zdziwieniu na wynikach pierwszy raz nie miałem nigdzie żadnego oznaczenia, że czegoś jest za mało albo za dużo. 140 tys/μl płytek krwi.

Od tamtej pory zaczął się proces, który jak zaznaczyłem na początku trwa do dziś. Proces wypalania mojej duszy i leczenia ran za przyczyna św. Hildegardy. Przede wszystkim zacząłem doświadczać Boga w swoim życiu i pracować nad swoimi wadami, cnotami. Doświadczałem wielu trudności, cierpień, które motywowały mnie i motywują dalej do działania, do walki z grzechem.

Poznanie św. Hildegardy było dla mnie przełomowym momentem, gdyż w tym czasie zmagałem się też z grzechem nieczystości. Wiem, że za przyczyną św. Hildegardy nabrałem sił do zmian. Przyczyniło się to do tego, że spakowałem plecak i wyszedłem na szlak do Santiago de Compostela aby w czasie drogi kontemplować i pracować nad wadami i cnotami. Wróciłem i zrozumiałem, że moja droga ciągle trwa. Święta Hildegarda zmieniła już pewien rozdział mojego życia i zmienia kolejne, podążając za jej wskazówkami.

Scroll to Top